Decyzję o studiowaniu w Wielkiej Brytanii podjęłam analizując czy takowe studia mi sie w ogóle opłacą. Były to nie tylko kwestie typowo finansowe, o co wiele osób się martwi, ale także problemy związane z doświadczeniem podczas studiów, językiem typowo artystycznym w obcym dla mnie języku oraz czy warto wyjść ze strefy komfortu dla studiów, czy po prostu brzydko mówiąc „się opłaca”. I tak rozważałam podobieństwa i różnice, których jest sporo. Ostatecznie wybrałam Fine Art na jednej z angielskich uczelni i jestem absolutnie zadowolona z mojego wyboru!
Długość trwania studiów i ich struktura
Studia jednolite magisterskie trwają 5 lat. W Polsce jednak są inaczej podzielone niż w Wielkiej Brytanii. W naszym kraju, student po 2 latach, które “zaliczył”, musi dostać się do pracowni dyplomowych, na które składają sie pracownia malarstwa i rysunku w przypadku studiów na wydziale malarstwa na ASP. I w tych pracowniach kształtuje swoje umiejętności przez następne 3 lata.
Na uczelniach brytyjskich wygląda to tak, że w pierwszym roku rozwija sie artystyczne umiejętności studentów w różnych dziedzinach, a potem każdy z nich wybiera specjalizacje, w której rozwija sie przez następne 2 lata. Wtedy otrzymuje tytuł licencjata i – jeżeli chce – ma możliwość wyboru specjalizacji dyplomu. Warto pamiętać, że nie musi to być specjalizacja, z której ma się dyplom licencjacki.
Thinking outside the box w obu krajach
Co jest bardzo ważne i silnie łączy studia w obydwu krajach to tzw. “trzepanie mózgu”. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to dziwnie, ale tak to nazywamy z moimi znajomymi. ? Chodzi o to, że
wykładowcy próbują zmienić myślenie studentów. Nakłaniają nas do myślenia kreatywnego, do wyjścia poza granice nas samych, do zaakceptowania tego, że co oczywiste to nudne. Myślę, że hasłem, które idealnie opisuje ten proces jest bardzo słynna sentencja: “Think outside of the box”. Tak banalne stwierdzenie, a tak męczący proces! Jest to trudne, nie będę mówić, że nie, ale naprawdę sie opłaca.
Technologie – czyli podobieństwo a jednocześnie różnica
Kolejnym podobieństwem oraz różnicą jednocześnie jest przedmiot nazwany w Polsce technologią malarstwa, gdzie np. uczy się wyrabiania klei, podkładów, zbijania płócien oraz historii poszczególnych rodzajów farb i wykorzystania ich w praktyce. Przedmiot ten w Polsce na ASP jest obowiązkowy przez 2 lata.
W Anglii technologia malarstwa co prawda nie jest oddzielnym przedmiotem, ale jest częścią modułu, który u mnie na uniwersytecie nazywa sie Ideas/materials/skills. W praktyce wygląda to tak, że co jakiś, czas w zależności od tego, co w danym czasie przerabiamy, mamy workshopy np. jeśli wkraczamy w temat malarstwa, to mamy workshopy z naciągania płócien, robienia rozpórek, właściwości farb, gruntów itp.
Według mnie jest to lepsze rozwiązanie, gdyż nie musimy spędzać 2 godzin tygodniowo więcej, ale jest to wliczone w nasze workshopy, które są podstawą studiów artystycznych w Anglii.
Takim jeszcze jednym przedmiotem jest wiedza o działaniach i strukturach. Jak dla mnie brzmi kosmicznie, ale w Polsce ten przedmiot polega na rozwijaniu abstrakcyjnego myślenia, uczenia się tworzenia kompozycji. I znowu tak jak w przypadku poprzedniej sytuacji w Wielkiej Brytanii coś takiego nie istnieje. Wszystkie wymienione przeze mnie poprzednio umiejętności nabywamy w ciągu całej edukacji i oczywiście workshopów.
Co nieco teorii
Oczywiście w obydwu krajach nie liczy się tylko wiedza praktyczna i techniczna, ale także teoria, czyli w tym przypadku historia sztuki. Moi znajomi w większości skupiają sie na historii sztuki z okresu do XX wieku, kiedy ja uczę się historii sztuki z okresu od XIXw. Jeśli chodzi o ilość godzin – w obydwu przypadkach są to 2 godziny tygodniowo.
Przebieg studiów artystycznych – kluczowa różnica
Według mnie kluczową różnicą jest przebieg studiów. W Polsce pierwsze 2 lata studiów malarskich to zajęcia w pracowniach malarstwa i rysunku. Studenci są podzieleni na cztery pracownie, z czego dwie skupiają studentów, którzy muszą jeszcze udoskonalić swoje umiejętności poprzez ćwiczenie martwych natur czy stadia postaci. W dwóch pozostałych, studenci mający opanowane podstawy, szukają własnego kierunku w sztuce, uczą się wypowiedzi malarstwa i tworzenia własnych prac na wybrane i opracowane przez siebie tematy.
Natomiast w Wielkiej Brytanii przez pierwszy rok studenci mają możliwość poznania różnych technik. I tak przez blisko 2 miesiące miałam już 1-miesięczny worshop z robienia zdjęć, wideo, animacji i dźwięku. Aktualnie jestem pod koniec robienia workshopu z malarstwa, ale nie robiłam tylko malarstwa samego w sobie. Miałam zajęcia również z printmakingu, typowo techniczne oraz teoretyczne. Jak można łatwo zauważyć, różnorodność na tych studiach jest stawiana na pierwszym miejscu. Chodzi o to, żeby nabrać doświadczenia i obeznania z różnymi tematami i technikami. Po tych doświadczeniach i eksperymentach wybiera się specjalizację, które będzie się kontynuować przez następne 2 lata.
Ilość niepotrzebnych zajęć
Na studiach w Polsce niestety nie skupia sie tylko na przedmiotach stricte plastycznych, lecz też na przedmiotach typu wychowanie fizyczne, filozofia, prawa autorskie, język angielski itp. Podczas drugiego roku studiów, studenci muszą uczęszczać na lekcje anatomii i dodatkowo muszą wybrać fakultety spośród zajęć takich jak np. grafika, scenografia, przedmioty teoretyczne itd. Fakultety te muszą być zatwierdzone przez wykładowców.
W Anglii natomiast mój plan zajęć wygląda tak, że mam historie sztuki i workshopy. Ale, że to tyle? No tak! Jeżeli chciałabym z kimś nawiązać współpracę – powiedzmy z wydziału ilustracji – jak najbardziej będzie to mile widziane, ale w planie tego nie ma jako dodatkowy przedmiot. Wszystkie przedmioty, które wymieniłam jako dodatkowe w Polsce, w Anglii albo ich nie ma, albo zawarte są w workshop’ach, więc bez dodatkowych godzin i rozdzielania wszystkiego na oddzielne lekcje mam to, co jest niezbędne w krótszym wymiarze godzin z opcją dobrania sobie tego, co mnie interesuje.
Godziny spędzone na zajęciach i w pracowniach
W Polsce całość obowiązkowych zajęć to około 40 godzin tygodniowo. Pracownia otwarta jest od 9 do 21 od poniedziałku do piątku. Z czego 4h dziennie to czas przeznaczony na pracę w pracowniach malarstwa i rysunku. Reszta to praca poza godzinami obowiązkowymi i mogę śmiało powiedzieć, że moi znajomi ze szkół artystycznych w Polsce przebywają na uczelniach całe dnie, a potem muszą jeszcze “zabierać” studia do domu.
W Anglii, tak jak wspomniałam wcześniej, mamy tylko historię sztuki oraz workshopy. Razem 20 godzin tygodniowo, więc relatywnie naprawdę mało w stosunku do ilości godzin, jakie spędza polski student na wydziale artystycznym. Jeżeli chodzi o pracę we własnym zakresie to owszem mam ją – ale są to znikome ilości i przeważnie po 30 minutach do godziny robota jest skończona. Czy zabieram ją do domu? Przeważnie nie, z uwagi na to, że cały wydział Art & Design jest otwarty cały tydzień od 5:00 do 23:00.
Wsparcie tutorów
Ważną kwestią, bez której te studia nie miałyby sensu są wykładowcy. W Polsce wykładowcy nie są obecni zawsze, ale od wielkiego dzwonu. Według mnie, nie sprzyja to rozwojowi studentów, a wręcz szkodzi. Co prawda są obecni asystenci, ale nie ukrywajmy, to nie to samo. Co cenię na studiach w Anglii to fakt, że wykładowcy są obecni prawie zawsze. Prawie z uwagi na to, że czasami mamy dni bez wykładowców, ale nie są to dni, kiedy odbywają się zajęcia obowiązkowe. Więc np. ja w piątki mam wolne dni, gdzie rzeczywiście nie ma wykładowcy prowadzącego mojego zajęcia, ale za to jest personal tutor i w razie jakiejkolwiek potrzeby mogę kierować moje pytania do niego.
Egzaminy
Jeśli chodzi o egzaminy, zaliczenia czy projekty to znowu są różnice i to spore. Jako student na polskiej uczelni artystycznej co tydzień musisz przynosić nowe pomysły, projekty itd. Potem przed terminem należy dopiąć wszystko na ostatni guzik i zaczyna sie jazda z kolokwiami. Dodatkowo jakieś lektury do zaliczeń i naprawdę zbiera się dużo materiału, który idzie ledwo ogarnąć.
Zachodnio-europejskie myślenie jest zupełnie inne. Na zrobienie wszystkiego, żeby zaliczyć moduł składa sie około 3/4 małe projekty, na które mamy około 1 miesiąca. Lecz tak naprawdę różnica jest ogromna, bo jeżeli nie skończymy czegoś to nie ma tragedii. Bardziej chodzi o to, żeby się czegoś nauczyć najlepiej na własnych błędach i wtedy wynieść z tego lekcje. Na angielskiej uczelni nie chodzi o to, żeby coś zrobić, dokończyć i po sprawie. Chodzi bardziej o drogę i co nauczyliśmy sie podczas tej drogi, niż o wynik. Egzaminów nie ma, a z historii sztuki na semestr piszemy 2 eseje i to tyle.
A co z materiałami?
Czas na coś, czego sama nie byłam pewna, a mianowicie materiały. Więc w Polsce materiały, z których korzysta każdy ze studentów opłacane są przez niego samego. Sam musi je sobie załatwić. Koszty to około 500/600 zł.
Ja jako student w Anglii nie muszę się o to martwić. WSZYSTKIE materiały zapewnia mi uniwersytet. Choć nie ukrywam, że musieliśmy mieć materiały podstawowe (np. pędzle, ołówki, szkicownik, taśma maskująca) na wstępie, za które płaciliśmy sami, ale to były niewielkie koszty. Oczywiście jeśli chcę zrobić coś ponad, to sama muszę kupić sobie np. pastele. Jest to koszt ok. 2 funtów, więc bez szaleństwa.
Kilka słów o plenerach
I teraz coś, co w Anglii totalnie nie występuje pod postacią czegoś obowiązkowego, a tylko dobrowolnego. Mianowicie plener, który każdy student ASP w Polsce musi zaliczyć. Jest to jeden, wybrany plener organizowany przez uczelnię. Uczelnia płaci tylko za nocleg, a student sam sobie musi zapłacić za materiały oraz wyżywienie. Nie wiem jak wam, ale mi się pomysł obowiązkowego pleneru, za który muszę zapłacić prawie w całości, nie podoba.
Wisienka na torcie – indywidualizm
Ostatnią i najlepszą rzeczą, za którą absolutnie uwielbiam studia w Wielkiej Brytanii jest ich
uwielbienie indywidualizmu. Im bardziej “odjechanie” tym lepiej. Tutaj naprawdę nie oczekują, że będziesz kopią wykładowcy tylko pozwalają odkrywać studentom ich własne ścieżki. Szczerze mówiąc, ten aspekt bardzo zaważył na mojej decyzji wyboru studiów. Słyszałam, że na ASP w moim mieście nie dzieje sie najlepiej, że wykładowcy oczekują od studentów, żeby malowali tak jak oni. Tego nie chciałam, przed tym trochę uciekłam i dobrze zrobiłam. Bo po co naśladować jeśli można być w 100% sobą?
Podsumowując…
Uważam, że studia w Anglii to naprawdę dobry wybór. Ja absolutnie nie żałuję, a wręcz przeciwnie – jestem bardzo zadowolona, że podjęłam taką, a nie inną decyzję. Polecam każdemu spojrzeć na to, co napisałam powyżej i zastanowić sie czego tak naprawdę oczekuje od swoich studiów.
Oczywiście polecam aplikowanie ze Smart Prospects, gdyż ich pomoc jest nieoceniona, a do tego w pełni bezpłatna! Wiem, że to dość banalne co powiem, ale gdyby nie oni, to nie byłabym tu, gdzie teraz sie znajduję.
Nie bójcie się, tylko myślcie przyszłościowo. Zabrzmi to brutalnie, ale jakby się zastanowić, to prawda. Mianowicie myślicie, że większy prestiż jest po studiach w Anglii, czy w Polsce?